Na czym to ja żem skończyła?A już wiem. No więc kompanija owa przez miejscowych "Drużyną Krawata" zwana, plana miała ażeby pójsć do sklepu spożywczego.
-Te Zeniu!-przerwał nagle cisze donosny glos niemego Mietka
-Co je?-ozwał się głuchy Zenek
-Może byśmy se jakiego trunka przedniego rozpracowali tutaj, hę?
-Eeee, no ty Mietek zawsze masz zajebiste ideasy. A pamiętasz zime 1845 roku?
-Taa, pamiętam. Piździło wtedy i to nieźle. Pamiętam, że temperatury to nigdy poniżej 20 stopni nie schodziły.
-Taa, a pamiętasz jak żeśmy normalnie, legalnie zrobili kolacyjke przednią se?
-Mmmm...fantastycznie było.Jak mógłbym zapomnieć. Te,no jak im tam było, na j, o grzyby żeśmy pałaszowali.
-A pamiętasz gdzie owe jadło żeśmy upolowali?
-A no tak. W rzece pływały skurczybyki jedne. Ciężko było, ale...a czyj to był ideas?
-No twój, twój Mietek.
-Ja jestem za, a nawet przeciw, ale nie wiem co na to drapiwafel?
-co znowu ja?!-wykrzyknął zbudzony ze snu Józek-Ja nic nie wiem, ja nic nie zrobiłem.
-Uspokój się.W parku na ławce nie jesteś.Robim se drużyne, bo do sklepa idziem. Wchodzisz?
-A ile wynosi wpisowe?
-99 groszy.
-Eh, mam złotówke, może być?
-No trudno, niech Ci będzie, ale wiedz, że robie to tylko ze względu na Twoją córke.
-Ale ja nie mam córki.
-Nie diabeł tkwi w szczegółach.Nie masz teraz, to za 40 lat będziesz miał.
Te!!!Barman!!!!Nalej mi zara "Agropola" jakiego, bo ręce mi się trzęsą.Gul, gul, gul
Ahhhh, już lepiej.Na czym to ja skończyłam?
No i mając te 3,99 wyruszyli do spożywczaka.Bohaterowie nasi nie wiedzieli w jakie prawdziwe gówno się pakują. Do przejścia było ho, ho, albo i jeszcze więcej, ale, że żaden z nich nie ukończył 2 klasy podstawówki, to nie mogli wiedzieć. Tylko Mietek jako jedyny zaliczył korespondencyjny kurs wiązania krawatów, na którym nauczył się lepić garnki.Na droge wzięli sobie zapas jedzenia(kromke chleba), picia(jedna butelka "Karmi"+"Nałęczowianka") oraz to, co mieli pod ręką akurat.Mietek wziął łyżke do butów, Zenek kaktusa, a Józek nie wiedzieć po co wziął wiertarkę(A nóż,widelec się przyda?).Więc wyruszyła nasza wesoła kompanija w długą i pełną niebezpieczeństw podróż.Kiedy wyruszali wszelkie znaki na niebie i ziemi zwiastowały, że prędko nasi bohaterowie nie ujrzą ponownie swych domostw(czyt.ziemianek).Ptaki zderzały się ze sobą, krowy szczekały,świnie muczały niczym nowonarodzony źrebak.
Ta ciepła, słoneczna, lipcowa noc na wędrówkę była wprost idealna.Z nieba lał deszcz ze śniegiem, a spod ziemi wydobywały się kłęby różowego dymu. Szli drogą co numer 666 miała. Szli tak sobie w ciszy drogi szybkiego ruchu, jedynie Mietek nucił piosenke o dźwięcznym tytule "Hot gerl in de blak łoter łiw flałers" black-metalowego zespołu "Ich czworo i sprzątaczka".Podczas wędrówki mijali przydrożne mleczne bary, w których pierwsze skrzypce odgrywały disco-polowe zespoły takie jak "Dwa pięć h", czy "Maniu" ze swoim światowym hitem "Areał". A i bary mleczne miały nazwy tak dziwne, że aż straszne można powiedzieć. Były tam m.in. "Wywalone piersi", "Pod gołom klatom", czy "Terminator w akcji". Zgodnie z nazwą w barach owych piwa, ani wódki nie sprzedawano, a jedynie mleko odtłuszczone o 99% zawartosći tłuszczu i barwników nieidentycznych z naturalnymi(E666).Nasi bohaterowie zmęczeni byli już wędrówką, więc postanowili zatrzymać się i rozbić obóz w barze "Pod Lewym Jajkiem Zbysia", był tylko jeden, a właściwie dwa szkopuły.Po pierwsze nasi bohaterowie nie przewidzieli, że będzie im potrzebny namiot, po drugie takiego baru nie było.
KOPIRAJT BAJ BAciEK(smthdiff)
Dodaj komentarz